Andrzej Legus
Andrzej Legus urodził się w Olecku w 1965 roku. Jest absolwentem Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu i wydziału grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zajmował się grafiką prasową, rysunkiem, malarstwem.
Regularnie zamieszczał rysunki w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Super Expressie", "Wprost", "Polityce" i wielu innych pismach. W minionej dekadzie stał się też "notorycznym laureatem" rozmaitych konkursów na rysunki satyryczne (1992 - Satyrykon, Legnica; 1993 - Europa-Europa; 1994 - Srebrna Witryna; 1995 - Satyrykon, Kość'95 Sochaczew; 1996, 1997, 1998, 1999, 2000 - Satyrykon. Odszedł nagle 7 stycznia 2001 roku w wieku 35 lat.
(...) Jego talent doceniono już podczas studiów w pracowni plakatu profesora Macieja Urbańca na warszawskiej ASP. Po dyplomie – z rektorskim wyróżnieniem – zajął się rysunkiem satyrycznym. Za mistrzów uznał Romana Cieślewicza, Rolanda Topora, Andrzeja Czeczota. Podobnie jak ci trzej artyści, lubił czarny humor, bywał dosadny i nie uznawał tematycznych tabu. Te pokrewieństwa nie przeszkodziły Legusowi wykreować własnego stylu. Wielką wagę przywiązywał do formy przedstawień; starał się, by na różne sposoby zaskakiwały odbiorcę. Jego sposób obrazowania niekiedy przywodził na pamięć malarstwo Andrzeja Wróblewskiego, określane mianem "neobrutalizmu".
Legus też wyeliminował z obrazków wdzięk i kokieterię. Stworzył świat jakby wyciosany siekierą. Duże czarne powierzchnie zderzał z elementami kreślonymi ostrą, drapieżną linią. Jego bohaterowie, niezgrabni, sztywni jak manekiny, wykonywali mechaniczne ruchy. Czasem, dla kontrastu, pojawiały się jakieś detale pokazane realistycznie, precyzyjnie. Wszystkie te zabiegi służyły charakterystyce Legusowych postaci, a zarazem świadczyły o tym, jak artysta pojmował świat i postrzegał bliźnich. Nie była to wizja optymistyczna. Jego rysunki rzadko rozśmieszały, raczej wywoływały gorzki uśmiech, czasem skłaniały do zadumy. Uwypuklały paradoksy, na co dzień chętnie niezauważane. Jedna z nielicznych zabawnych prac to portret Krzaklewskiego z podpisem "Marian się ciągle poświęca". Przedstawia przewodniczącego AWS skrapiającego się wodą święconą. Gorzką kpinę z polskich polityków zawiera rysunek przedstawicieli prawicy i lewicy, debatujących przy piaskownicy.
Niejedna sytuacja pokazana przez Legusa ociera się o makabrę. W "Mistrzostwach ryb niepełnosprawnych" startuje karp dopingowany wodą z konewki, złota rybka unoszona przez rybaka na wędce, rybi szkielet i Syrenka. Ta warszawska, z tarczą i wzniesionym mieczem. Częściej jednak w rysunkach Legusa pojawia się broń palna. Scena ulicznego terroru: przechodzień zaatakowany przez faceta z "gnatem" zamiera z przerażenia. Tymczasem to tylko propozycja transakcji: "Kup pan pistolet", zachęca sprzedawca.
Jednym z moich faworytów wystawy jest rodzinny dramat w trzech odsłonach opatrzony onomatopeicznym tytułem "Ta, tata, tatata". "Ta" jest cycatą blondyną, którą z "tatą" łączy namiętność; zaś "tatata" to seria strzałów oddana z rewolweru przez mamę, porzuconą dla "tej". Mimo gwałtu i przemocy, nie bójmy się spojrzeć na twórczość Andrzeja Legusa. Szkoda, że już niczym nas nie zastrzeli.
Monika Małkowska
Andrzej Legus (1965-2001), rysunki satyryczne. Muzeum Karykatury w Warszawie