Galeria

 

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać na swoją skrzynkę mailową bezpłatny informator kulturalny, w którym znajdziesz najświeższe informacje o wszystkich wydarzeniach kulturalnych w Twoim mieście wpisz adres e-mail

wyślij

 

Wystawy - Wystawy 2004

g r u d z i e ń-2004 Jacek Merc

>> g r u d z i e ń-2004 Jacek Merc "Podróże w czasie"

W Galerii Prawdziwej Sztuki im. Andrzeja Legusa dobiegła końca wystawa malarstwa Jacka Merca. Artysta wystawił kilkanaście płócien powstałych w okresie ostatnich dwóch lat.

Są to, można tak określić, sceny rodzajowe. Malowane czystymi, bez stosowania żadnego waloru, barwami określają ściśle filozofię artysty. Powtórzenia, jakby ślady pozostawione przez przedstawione figury stwarzają wrażenie ruchu, ale ruchem nie są. To tylko pozory. Świat Merca jest statyczny. Nie zmieniamy się wraz z powiewem wiatru. Obracanie modelu wzdłuż osi czy przesuwanie go w kadrze nie stwarza ruchu, a tylko odwzorowuje sylwetkę. Czasem, jak w obrazie „Profesor”, jednocześnie oddala i przybliża malowaną postać. Czasem najważniejszy na obrazie ruch dzieje się później od jego powtórzeń.

Wielu wystawionym obrazom Jacek Merc nadał tytuły, które umieściły je w świecie kobiet: „Franczeska”, „zmęczyłam się” lub temat umieścił w tym świecie „kobiety, wino i śpiew”.

Obraz „że niby abstrakcja” jest jednym z najmniej abstrakcyjnych przedstawień tej wystawy. Zresztą, wszystkie umieszczone na wystawie obrazy nie są abstrakcyjne. Bliżej mu bowiem do przedstawień z obrazów Antoniego Fałata, niż klasyków abstrakcji, nawet polskiej. Malarstwo Jacka Merca ma bliżej do realizmu niżby na pierwszy rzut oka wydać się mogło.

Artysta zdaje się w obrazach pytać o sens ruchu? O to czy ruch i życie wraz z nim zmienia się? Czy pamięć po przedmiocie lub osobie tkwiącą przed chwilą w innym miejscu jest ruchem czy tylko mirażem – zwodniczym błyskiem, chwilą rozświetlenia naszej pamięci? A może ruch jest tylko pozorny? Najbardziej widać to w obrazie „marynara”. Bo ta tytułowa „marynara” może przecież być też ptakiem zmieniającym swój kolor w locie do słońca.

Bogusław Marek Borawski


galeria

maj 2004 Tadeusz Krzywicki Iga Łaniec - fotografia

>> maj 2004 Tadeusz Krzywicki Iga Łaniec - fotografia

To, że jedenastoletnia wnuczka Tadeusza Krzywickiego - fotografika ze sporym dorobkiem - jest współautorką wystawy fotograficznej nie byłoby może rzeczą wyjątkową, gdyby nie fakt, że tematem prezentacji jest portret. A więc, zdaniem wielu artystów, dziedzina sztuki fotograficznej należąca do najtrudniejszych.

W przypadku tej wystawy mamy do czynienia z portretem pozowanym, co z jednej strony pozwala spojrzeć osobno na każdą z osób fotografowanych, zaś z drugiej daje pretekst do zastanowienia się na tym, co łączy te wszystkie postacie? Nie chodzi tu o to, że wszystkie one są uczestnikami warsztatu terapii zajęciowej dla niepełnosprawnych, lecz bardziej o ten szczególny, świeży sposób odkrywania przez nie świata, także szczególny rodzaj wiary. I, być może, ponowne odnajdywanie sensu. Wydaje się, że Idze i jej dziadkowi Tadeuszowi udało się przedstawienie świata (lub światów) bohaterów tych fotografii, a jednocześnie ukazanie wyjątkowej wrażliwości uczestników warsztatów. (M.S.)

Recenzja

Zaułki kultury. Wielkie zbliżenie

Portret jako dzieło sztuki pojawił się dość późno w stosunku do innych przedstawień. Nieliczne przykłady w sztuce archaicznej można policzyć dosłownie na palcach jednej ręki. Tak naprawdę historia portretu liczy się od okresu klasycznego sztuki greckiej, a apogeum osiąga w okresie hellenistycznym. I to już chyba cała historia, bowiem potem wszystkie osiągnięcia w tej dziedzinie twórczości z technicznego punktu widzenia można tylko porównywać do okresu klasycznego Greków.

Wystawa portretu zaprezentowana przez fotografów Tadeusza Krzywickiego i Igę Łaniec w Galerii Sztuki Prawdziwej im. Andrzeja Legusa nie jest jednoznaczna. Portrety, choć pozowane, choć skonstruowane w dość prosty sposób, ale adekwatny do sytuacji, w których wykonywano fotografie, są wyważone w nastroju.

Powaga (a czuje się to bardzo mocno) wynika z nastawienia do świata i szacunku do przedstawionych osób. Portretowani to uczestnicy tzw. warsztatów terapii zajęciowej dla niepełno-sprawnych umysłowo. Skala wypowiedzi artystycznej też jest wielka i wystawa w tym zakresie nie stanowi całości. Wynika to zapewne z szacunku dla portretowanych. Artyści opowiadają o ich skomplikowanej osobowości, o tym, że każdy z nich jest niepowtarzalny. Tak więc są portrety rozświetlone ledwo światłem, są też takie jakby wzięte z fotografii rodzinnej. Są portrety w planie amerykańskim, jakby lekko poruszone i filmowo ożywione. W niektórych przewija się wątek wzięty gdzieś z baroku hiszpańskiego, jakbym oglądał Velazqueza. Są też portrety ukryte lub może schowane w głębi masek. Artyści udowodnili, że portretując grupę osób, nawet w greckim sposobie jedności miejsca i czasu, można stworzyć galerię portretów opowiadających o indywidualności. Wystawa ta udowadnia wielkość naszego człowieczeństwa, którego granice określili artyści.

Chciałbym jeszcze na zakończenie przytoczyć fragment wypowiedzi wielkiego reżysera filmowego Istvana Szabó. Dotyczy ona filmu, ale mam nadzieję, że opisowi tej wystawy nada właściwego wymiaru: "Myślę, że tą wyłączną wartością filmu jest nic innego, jak ludzka twarz, kryjąca tysiące tajemnic, pokazana w zbliżeniu, w rozmaitych kontekstach, w chwili, gdy rodzą się w niej i zmieniają na naszych oczach uczucia, myśli ulegają metamorfozie... tę twarz potrafi pokazać tylko kino" - a kino to przecież nic innego jak przesuwające się przed oczami widza pojedyncze fotografie.

Bogusław M. Borawski


galeria

c z e r w i e c-2004 Marzena Kościółek - malarstwo

>> c z e r w i e c-2004 Marzena Kościółek - malarstwo

Marzena Kościółek studiowała na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych na wydziale grafiki. Dyplom uzyskała w 1974 roku w Katedrze Ilustracji Książkowej u prof. J. Pałki. Malarstwo studiowała w pracowni prof. J. Tchórzewskiego.

Udział w wystawach zbiorowych za granicą:

  • XV Międzynarodowe Grand Prix Sztuki Współczesnej, Monte Carlo, 1981
  • Inauguracyjna Wystawa Japońskiego Międzynarodowego Stowarzyszenia
  • Artystów, Tokio, 1981
  • ARCO - Wystawa Międzynarodowej Sztuki Współczesnej, Madryt, 1982

Udział w wystawach zbiorowych w kraju:

  • Wystawa Koła Młodych, Galeria Współczesna w Warszawie, 1974
  • Pokolenie XXX, DAP, Warszawa, 1975
  • Warszawa w sztuce, St. Kordegarda, Warszawa, 1975
  • O poprawę, DAP, Warszawa, 1975
  • Wystawa Koła Mlodych, Galeria MDM, Warszawa, 1976
  • Metafora we współczesnym malarstwie polskim, BWA, Radom, 1978
  • 5 Ogólnopolska Wystawa Malarstwa im. J. Spychalskiego, BNA, Poznań, 1978
  • 34 i 35 Ogólnopolski Salon Zimowy Plastyki, Radom, 1980, 1981
  • Jesteśmy w czerni i bieli, DAP, Warszawa, 2001
  • Ile tradycji, ile nowości, DAP, Warszawa, 2002

Wystawy indywidualne:

  • Klub ARCUS, Lublin, 1973
  • Klub Medyk, Warszawa, 1973
  • Klub Orion, Warszawa 1977
  • Galeria Sztuki na Ursynowie, Warszawa, 1979
  • Galeria "ES", Paryż 1981
  • Restaurant Jardin "Les coulisses du vieux Sevres", Sevres, 1987
  • Restaurant "Le perspective", Paryż, 1987
  • Galeria "Lufcik" ZPAP, Warszawa 2001

Recenzja

Okruchy snu

Malarstwo Marzeny Kościółek to rzeczywistość z pogranicza snu i jawy. Gdzieś w głębi tego, co przedstawia artystka, kołacze się neurasteniczna świadomość sztuki. Rozdygotane, rozświetlone morza nie mają końca i wszędzie dwa żywioły schodzą się i mieszają. Nie dają się odróżnić i określić. Nie ma między nimi granicy. Artystka przetapia jakiś nieokreślony symbolizm i nadrealizm z głębi sennych marzeń w rzeczywistość sztuki. Materializuje doznania, jednocześnie nie dając ich materialnego wyznacznika. Nawet najbardziej realistyczny morski pejzaż nie jest realistyczny. Takich fal nie ma! A może to nagły wir zrobiony monstrualną dłonią, która przed chwilą schowała się w głębinach. Wszechobecne morze, fale i kobiety, krajobrazy z norweskich fiordów, dno morza, nagie ciała oświetlone zimnym, niebieskim światłem; naga postać na ciepłych deskach pomostu wśród ponurego pejzażu. Czasami jakaś ręka wyłania się z wód w geście jakby z Kaplicy Sykstyńskiej - dając życie? Wenus z Milo ma protezę i jest uśmiechnięta. Jest bardzo cielesna, choć marmur jest zimny.

Tylko na jednym z prezentowanych obrazów są postacie męskie. Chowają się w jego dolnym rogu. Obserwują jakieś dziwne domy oświetlone poświatą monstrualnego księżyca. Może są przerażeni? Treści zawartych w tym malarstwie można się tylko domyślać. I jak przypuszczam, dla każdego znaczą one coś innego i coś innego przywołują z głębi ludzkich doznań.

Zapraszam do Galerii Sztuki Prawdziwej im. Andrzeja Legusa.

Bogusław M. Borawski


galeria

<< 1 2